środa, 29 sierpnia 2007

40 lat minęło...

od wyjazdu ekipy filmowej z Olszyńca.

Jak się ostatnio okazało - nie wszyscy wiedzą, że w oddalonym 10km od Żar Olszyńcu kręcono 'Czterech pancernych i psa'. Mało tego - w zdjęciach brał udział mój wujek - Jan Zdanowicz. Pojawił się nawet na pierwszej stronie weekendowego wydania 'Gazety Lubuskiej'. Więcej historii wsi z której po części pochodzą moje korzenie w artykule Artura Matuszczyka ze zdjęciami Pawła Janczaruka (Gazeta Lubuska; 25, 26 sierpnia 2007).

Rozdzielczość po zapisaniu na dysku spokojnie wystarcza do przeczytania artykułów. Niestety nie zdążyłem kupić własnego wydania i musiałem skorzystać z mocno wymiętolonej wersji rodziców. Artykuł pojawił się także w elektronicznym wydaniu 'GL', a zobaczycie go tutaj.


niedziela, 26 sierpnia 2007

Eliza - koncert!!

Są takie chwile, które odmieniają nasze życie. Większość niespodzianek przytrafia się nam jednak kiedy jesteśmy jeszcze tego nieświadomi. W wieku niemowlęcym mini-człowieczek odkrywa świat. Najpierw słyszy, potem widzi, chwilę potem już dosłownie smakuje otaczający go świat. Nadchodzi moment, kiedy odkrywa struny głosowe. I to jest dopiero przełom bo jak zauważyłem - jest to bardzo ważny organ - zwłaszcza w wieku do 10 lat. Odpowiednio przystrojone struny głosowe dają w wielu przypadkach władzę nie tylko nad misiem pluszowym, ale też nad rodzicami.

Eliza zgodnie z planem odkryła swoją tajną broń, z której coraz częściej korzysta. Chwilę temu częstym dźwiękiem było donośne 'mee mee', teraz z jej ust coraz częściej wydobywa się 'ma ma' co w wolnym tłumaczeniu znaczy 'mama'. Jak widzicie - jeszcze czasami trzeba tłumaczyć innym co mówi :-)

Uwaga na wysokie tony w nagraniu - istnieje możliwość uszkodzenia receptorów słuchu.

niedziela, 19 sierpnia 2007

Odwrotnie mocowany

Jest taki sposób aby tanim sposobem i bez specjalnych obiektywów uzyskać porządne macro. Potrzebny jest adapter odwrotnego mocowania i można zwykły obiektyw zamontować odwrotnie. Ja takiego adaptera nie posiadam a tą technikę wypróbowałem trzymając ręką kitowy obiektyw tyłem naprzód.
Macro wygląda imponująco, przy otwartej przysłonie (bo inaczej się nie da) obszar na którym zdjęcie jest ostre jest naprawdę niewielki. W zdjęciu poniżaj widać linię biegnącą nieco ukośnie po której przebiega linia ostrości. I to sprawia ogromne trudności - gdy aparat trzymamy w ręku, a w drugiej ręce trzymamy obiektyw to całość jest tak niestabilna, że ostrość pływa i praktycznie dobre zdjęcie to kwestia bardziej szczęścia niż fachu.

Zdjęcia oczywiście przepuściłem przez 'promowany' przeze mnie program :-) a drugie zdjęcie to oryginał - wrzucony, żeby pokazać jak bardzo ważna jest obróbka w aparatach cyfrowych.






czwartek, 16 sierpnia 2007

Niespodziewany ślub

Zaraz po powrocie z gór do naszych drzwi zapukała kuzynka Ania z zaproszeniem w ręku. Ślub?? Kiedy?? W sobotę??!! Zostało parę dni a ja nawet nie miałem garnituru. Lepiej sprawa wyglądała w Jagódki szafie - znalazła sobie kreację. Ja musiałem rozgrzać nieco kartę kredytową, ale się udało. Uzbrojeni w piękny bukiet i aparat fotograficzny udaliśmy się do urzędu. Zapomniałem dodać, że Ania poprosiła mnie o zrobienie kilku fotek.

Podpisy złożone, odwrotu nie ma.




Następnego dnia udaliśmy się na przyjęcie. Temperatura była zabójcza, a my podążaliśmy z całym stołem za cieniem. Na szczęście organizatorzy, czyli para młoda zapewniła napoje chłodzące.

Ten gość chyba przesadził z napojami, bo raczej nudzić się nie powinien.

OOO ten też.


Za to nasze panny bawiły się świetnie i nie bały się obiektywu - jak rasowe modelki.



Nad głowami śmignął taaaaki gigant.

Reaper już przyzwyczajony do obecności dziecka - dobrze radził sobie jako babysitter.


A oto ważne zdjęcie - nie chodzi o to co robi Elizka - bo to przecież normalka. To zdjęcie ma numer: 10000!!! Tyle fotek strzeliłem od października zeszłego roku, kiedy to dostałem do rąk ten aparat. Po dokładnym przeliczeniu daje to dokładnie 35 zdjęć każdego dnia. To chyba dużo - w tradycyjnej fotografii zużywałbym kliszę dziennie - nie do osiągnięcia ze względu na koszty.


Licznik się przekręcił - zaczyna od zera i na dzień dzisiejszy wskazuje 1196. Ten szybki przyrost to zasługa mojej wyprawy na....... i tak wszyscy wiedzą....... Przystanek Woodstock. Zdjęcia powoli się klarują, przeszły przez pierwszy filtr i z 1500 wybrałem 700. Teraz jeszcze parę filtrów i godziny zabawy i niebawem pewnie znajdą się na blogu. A na zachętę, co by mi licznik odwiedzin podskoczył wrzucam obrazek gotowy do wrzucenia na tapetę.

niedziela, 12 sierpnia 2007

I znowu BikeTrip - Szklarska Poręba

W piątek 6 lipca wybraliśmy się do Szklarskiej Poręby. Tym razem zabawiliśmy tam do niedzieli. Dziewczyny załatwiły ciekawy nocleg. Niemalże poza miastem - przed domem roztaczała się łąka a wokoło las i oczywiście góry. Jazdę rozpoczęliśmy w piątek i w sumie zrobiliśmy dosyć długą trasę. Jagoda już pierwszego dnia stwierdziła, że w sumie nie lubi jeździć na rowerze i część trasy postanowiła sobie spacerować. Trochę tego dnia straszyła nas pogoda - nadciągały ciężkie chmury z których od czasu do czasu wylewała się giga mżawka. Na szczęście ani razu nam ona nie przeszkodziła. Do naszej chatki w dolinie wróciliśmy około 18 i to była ostatnia nasza tak długa wyprawa rowerowa podczas tego wyjazdu.
W sobotę z Kaśką z samego rańca jak reszta jeszcze spała wyruszyliśmy na zakręt śmierci - polecam tą trasę na pobudkę. Tego samego dnia Kaśka tym razem z Tomkiem jeszcze raz wspinała się na zakręt.

A oprócz rowerów wyjazd obfitował w inne atrakcje. Zdobyliśmy miejscowy bar pod gołym niebem, zrobiliśmy sobie grilla, wjechaliśmy wyciągiem, śmigaliśmy skuterami po okolicy, w góralskiej restauracji zjedliśmy chyba całego bawoła utopionego w tłuszczu :-(

A teraz mix foto z całego wyjazdu: