niedziela, 23 września 2012

Amen...


Babciu Halinko - szykuj się. Madzia chce iść z Tobą do kościółka. Trzy zdjęcia z wczorajszej wizyty a poniżej film z dzisiaj - żeby nie było, że nie poinformowała, z resztą z filmu wynika, że się zgodziłaś...





środa, 19 września 2012

Z życia wzięte, kolejna próba reaktywacji.


On, Gorgomił, to dzięki niemu na blogu dzisiaj kolejna próba reaktywacji. Zjednał sobie społeczność miłośników pewnej rasy psa i szaleje - może nie za często, ale poruszenie w komentarzach wysokie. Ja mam być gorszy? Wolałbym nie...

Zapraszam zatem do najnowszego wpisu - z życia wziętego. Postaram się częściej tu zaglądać, o ile oczywiście moja twórczość spotka się co najmniej z podobnym odzewem jak u Wuja.

Zaczynamy...

Mamy wtorek...%#@#@^&*%$# błąd - już środa, właśnie wróciłem z drobnych zakupów w...wiadomo gdzie...w Tesco. Marka kojarzona do tej pory z wyjazdem do Zielonej, lub z mikro marketem w niedalekim Żaganiu. Całkiem niedawno siec otworzyła swój market w Żarach i od razu z grubej rurki - największy w mieście, czynny 24h. Niby to dobre - często wracam do domu późnym wieczorem, market wtedy pusty - można spokojnie buszować między regałami.

Skoro nowy, duży, czynny cały czas to w czym jest problem i czemu nie darzę go pełną sympatią? Bo kolejny raz dałem się nabrać na typowe dyskontowe chwyty. Poniżej przykład i zagadka jednocześnie.
Zgadnij która żarówka na zdjęciu reprezentuje markę 'Tesco Value' (5,50zł/2szt.), a która reprezentuje znaną markę (6zł/szt)? 



Odpowiedź jest prosta - ta niedziałająca to 'Tesco Value'. Czym się różni od znanej marki? Tym, że świeci maksymalnie tydzień!!! To nawet nie można nazwać przypadkiem bo w komplecie były dwie żarówki. Pierwsza nie dożyła drugiego dnia, druga prawie dobiła do tygodnia.

No ale przecież to nie wszystko - dałem się tez namówić na kartę Club Card - bo na nią sprzedawali za grosze, wspaniale wyglądające (na zdjęciu) udka z kurczaka. Tak, kiedyś z pewnością były wspaniałe, ale nie w momencie mojej wizyty. Ze świeżą kartą Club Card minąłem stoisko z udkami ze starej kury.

Wspomnieć należy też o tzw. Bistro czyli wewnętrznej "restauracji" dla głodnych klientów. Próbę oczywiście wykonaliśmy i wierzcie mi - wcale nie szukaliśmy wybitnych potraw i smaków. Liczyliśmy jednak na solidny i w miarę niedrogi posiłek, a co wyszło? Nie dość, że drogo to jeszcze bardzo niesmacznie. Może to subiektywna ocena, każdy w końcu ma inny smak. Po co jednak jeść stare, 'wczorajsze' kotlety ze zwisłej piersi kurczaka (cały dzień podgrzewane) ze zmoczonymi, rozciapanymi frytkami i cuchnącą surówką (może nie ze starości, a od dziwnych przypraw) - w tej samej cenie można dostać niemałego schabowego, chrupiące fryteczki i pyszną surówkę - wszystko  wykonane specjalnie dla Ciebie nie wczoraj, a przed chwilą...


Czy jestem zbulwersowany? Nie, wcale. dalej tam będę wpadał, ale już się nie nabiorę na tanie marketingowe chwyty.

A poza tym - co u Was??