Palec spustowy (wskazujący prawej ręki, który operuje najważniejszym przyciskiem w aparacie) świerzbi mnie od kilku tygodni... już miałem wrzucić na bloga coś z pierwszych moich zdjęć wykonanych moim pierwszym aparatem, ale jak je zobaczyłem to zrezygnowałem. Człowiek mimo, że samouk to jednak jakoś się rozwija i te pierwsze zdjęcia całkowicie się nie nadają do pokazania.
W końcu na kilka dni pojawiło się słońce - szara zima zmieniła się w piękną wiosnę. Wcale nie uważam że zima jest zła - wręcz przeciwnie, ale zima to przynajmniej pół metra śniegu, a to co od kilku lat się dzieje to zimą na pewno nie jest.
Temperatura tego dnia zbliżyła się do 10 stopni, ostre i nisko położone słońce wyciągnęło nas z domu. Choroba zawładnęła gardłem Jagody, a mnie właśnie coś atakowało - gdyby nie korzystne warunki - pewnie byśmy kurowali się w domu.
Wybraliśmy się na byłą jednostkę wojskową, która jeszcze nie została przez nas całkowicie zbadana i do tego straszy tabliczkami, że to teren prywatny, że dziury bla bla bla. Nieistotne.