sobota, 19 maja 2012

Make Life Easier

Może zmienię się w blog modowy - dwie modelki w domu, a ja piszę o pierdołach.

No nie mogłem po prostu tego nie wrzucić - oto stylizacja Madzi na ciepły majowy dzień. Dzień już się skończył i był bardzo udany. Może nie dla wszystkich, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.............. Please forgive me :-)



środa, 16 maja 2012

Kotlet w trzech krokach


Dzisiaj poradnik kulinarny - wiem, że wśród czytelników bloga są miłośnicy przepisów kulinarnych, zwłaszcza tych zaopatrzonych w zdjęcia.

Kotlety mielone - prawie jak u Mamy, a wszyscy wiedzą, że 'prawie' robi wielką różnicę. Oczywiście przepis stworzony przez Madzię i z tego powodu nie przyjmuję żadnych reklamacji jeśli komuś nie wyjdzie.

Co będzie potrzebne?
- kuwetka z mięsną masą (tata coś wsypał i pomerdał)
- talerzyk z czymś w kolorze piasku
- tacka

Sposób przyrządzenia:
Nabieramy mięsna masę, rolujemy i wrzucamy do talerza z 'piaskiem', ponownie rolujemy w piasku.


Przekładamy na tackę i przyklepujemy.


Przyklepujemy, przyklepujemy i przyklepujemy, następnie przyklepujemy


Potem następuje czary-mary i tata wyciąga z patelni gotowe 'am-niam'.

SMACZNEGO!!!

wtorek, 15 maja 2012

Historia pewnego kamyczka

Za siedmioma górami... nie nie, przesadzam.
Historia ta zaczęła się...może jakieś dwa tygodnie temu. Był normalny poranek i pora śniadania. Tatuś przyniósł Madzi ukochany jej jogurcik zakupiony w znanym dyskoncie, którego nazwy nie wymienię bo i tak wszyscy wiedzą, że chodzi o Biedronkę. Marka i smak w tym wszystkim jest mało istotna, więc nie będę pisał, jeszcze kogoś niepotrzebnie przestraszę. To wszystko miało charakter incydentalny i nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się nic takiego, a truskawkową Jogobellę jem od dawna.

Madzia zasiadła wygodnie w swoim fotelu i łyżka za łyżką pochłaniała ów produkt. W pewnym momencie coś zaskrobało, strzeliło i zazgrzytało - Madzia spojrzała na mnie i powiedziała: OOOOO Tooo!!!
Nieco się przeraziłem - dopiero co zęby wyszły, a już strzelają? Natychmiast zrobiłem za pozwoleniem przegląd jamy ustnej i zobaczyłem kamyczek, może niezbyt duży był, ale mógł narobić wiele szkód. Ciała obcego szybko się pozbyłem, nie zauważyłem też żadnych ubytków (uffff), pozostał tylko lekki niesmak. Tak znana marka i taki ZONK? Na szczęście nic się nie stało, Madzia błyskawicznie zareagowała na nieprawidłowość, ba, nawet po zabiegu usuwania kamyka z jamy ustnej dokończyła resztę jogurtu.

Bardziej całą sytuacją przejęła się żona: Jagoda "zareklamowałam włosy" Dudzińska. Błyskawicznie odnalazła kontakt do producenta, dodzwoniła się do jakiejś pani kierowniczki i opowiedziała sytuację. Przejęta pani po drugiej stronie obiecała kontakt ze swojej strony i mocno przeprosiła. Na nieszczęście wyrzuciłem wieczko jogurtu na którym był numer serii i data, sam kubek został, ale nic z niego nie można wyczytać. Sam kamyczek niebawem zostanie wysłany do producenta, bo poprosili, tymczasem dotarła do nas malutka paczuszka w stylu "wybacz mi" z gadżetami producenta. Może i zbyt bogata nie była, ale świadczy o tym, że nie wszyscy mają nas głęboko w...bla bla bla. Uwierzyli, przeprosili i tak powinno być. Wiem, że pewnie robią wszystko, żeby nie było takich niespodzianek, pewnie łatwe to nie jest jak się dorzuca do produktu prawie całe owoce. 

Nikt z nas nie zraził się do tego jogurtu, przynajmniej mamy pewność, że w razie czego - będziemy poważnie traktowani. Co prawda na podobny przypadek nie mam co liczyć - w życiu zjadłem pewnie ze dwie tony tego jogurtu i nic się nie wydarzyło i oby tak było dalej. 

Dostaliśmy: 4 długopisy, dwie reklamówki, t-shirt, kredę w pięciu kolorach, mały zeszycik i koło do pływania. Jak widać wszyscy łącznie z Lalą są zadowoleni.     







wtorek, 1 maja 2012

Trasa Wrocław - Żary w 4 minuty!!!

Tego jeszcze nie było - zrobiłem trasę z Wrocławia do Żar w 4 minuty samochodem!!! Nieprawdopodobne? A jednak.

No dobra - to przyspieszone nagranie, ale w normalnej prędkości było nudne i nic się nie działo. W przyspieszeniu okazało się, że pojawiło się coś ciekawego - CHMURY i ich galop po niebie. Trasa wiodła od wsi pod Wrocławiem aż do centrum Żar. Przez całą trasę wiał silny wiatr od czoła, co spowodowało spore zapotrzebowanie na paliwo. Dojechałem na rezerwie, a zatankowane było ze sporym zapasem. Po drodze pogoda kilka razy się zmieniła - było deszczowo, było słonecznie, była wichura z ulewą i było też gradobicie.




Pozdro



Pozdrowienia z gorącej plaży zasyłają najmłodsi Dudzińscy