9 i 10 maja 2008 odbył się Zlot Miłośników Fortyfikacji i towarzyszący mu Zlot Pojazdów Militarnych. To już szósty raz, u wejścia Boryszyńskiej Pętli Międzyrzeckiego Rejonu Umocnień, spotkali się miłośnicy fortyfikacji i pojazdów militarnych. Impreza ta jest jednak niebywałą atrakcją dla szerszej publiki - świetne miejsce na rodzinne wypady z militariami w tle. Wiele atrakcji dla wszystkich. Przez cały czas na scenie odbywa się przegląd zespołów rockowych, a wieczorem na scenę wchodzą gwiazdy. Wybraliśmy się tam w sobotę - głównie zobaczyć inscenizację przełamania umocnień przez armię radziecką. W życiu nie spodziewałem się takich tłumów. Okolica wygląda na najspokojniejszą z możliwych, a tu taka masa ludu. My - w składzie Jagódka, JA, Kaśka i Tomek jak zwykle (w tym składzie) wyjechaliśmy za późno i zupełnie przypadkiem trafiliśmy na paradę pojazdów militarnych. Że takowa jest to wiedzieliśmy, ale trasa i dokładna godzina była całkowicie nieznana. Po paradzie ruszyliśmy na teren zlotu i okazało się że teren jest nadal dziewiczy i nijak nadaje się na przyjęcie takiej ilości zmotoryzowanych gości. A przekrój pojazdów jest nadzwyczaj bogaty. Wiadomo - skuterek, cross, rower to sprytnie wymanewrują na polnej dróżce i nawet jest szansa, że nikogo nie przejadą. Natomiast osobówki, półciężarówki, pickupy, wielkie jak dom lawety z ładunkiem, tiry, samochody opancerzone i najnowsze rosomaki miały niebywały problem z pokonaniem ostatniego odcinka trasy. I uwaga dla tych, którzy nie lubią kurzu bo on brudzi - to nie jest miejsce dla was. Śmigające najróżniejsze pojazdy we wszystkie strony świata w takim suchym powietrzu generują spore ilości kurzu. No ale co ja piszę - to nie dożynki w Olbrachtowie.
No więc tak - teren ten słynie z chyba najlepszej atrakcji turystycznej z okresu II WŚ w naszym województwie. Według mnie wygrywa nawet z lepiej przygotowaną turystycznie pętlą międzyrzecką. Liczy się to co pod ziemią, a nie zaplecze na powierzchni. W tych dniach jednak to co pod ziemią to to tylko ułamek tego co na powierzchni. Tor offroad'owy, scena z muzyką, karuzela, stragany z militarnymi gadżetami, wioska wojskowa (prawdziwe wojsko) i pewnie jeszcze kilka innych. To chyba jedyne miejsce na ziemi w którym policjant mijający bandę z karabinami m16 i wyrzutniami p.panc. tylko się uśmiecha. Fajny klimat. Największą atrakcją tego dnia była jedna inscenizacja, na którą my też czekaliśmy. Wilki parking wypchał się całkowicie, dogodne do obserwacji miejsca zarezerwowane były na godzinę przed pokazem, a sam pokaz był naprawdę widowiskowy. Pożegnanie z terenem zlotu niesmacznie się jednak zakończyło dla Tomka, który kwitł w korku na polu ponad godzinę, podczas gdy my smacznie połykaliśmy śladowe ilości napoju chmielowego na ruinach jednej z poniemieckich budowli. Impreza godna polecenia na przyszły rok.
Więcej fotek w mojej galerii Picasa: