wtorek, 26 września 2006
A za domem...
I pomyśleć, że czasami tyle rzeczy ciekawych jest niedaleko nas. Tym razem na FotoTrip wybrałem się do ogrodu, gdzie jesień tak naprawdę jeszcze nie zawitała. Wybrałem się oczywiście nie z własnej woli, tylko z przymusu. O mały włos tego dnia nie pojechałem na poważną wyprawę do Wolsztyna. Ciężki tydzień sprawił, że zostałem w domu i wcale aparat się nie nudził. Do zdjęć zmusiła mnie mama, która ogrom pracy włożyła w ten ogród i teraz możemy podziwiać rewię barw i szarańczę pszczół, bąków itp.
Większość zdjęć na blogu jest nieco poprawiona. W 90% jest to tylko odrobinę poprawiony kontrast bądź nasycenie kolorów, czasami dorzucę jakiś efekt. Jak zobaczyłem te zdjęcia na komputerze to byłem w szoku. Intensywność kolorów była tak duża, że wypalała mi gałki oczne. Zobaczyłem szczegóły, których nie widziałem robiąc zdjęcia.
Po tej sesji zaczynam się zastanawiać czy warto za grosze pozbywać sie aparatu, który po ponad 2 latach i 12000 zdjęć dalej mnie zaskakuje i sprawia tyle radości. Ewolucja jest potrzebna, ale... chyba się rozpłacze.
Chmmm - już mi lepiej - to ja może przestanę się mazać tylko pokażę wkońcu zdjęcia z tego ogrodu...
Chyba przesadziłem z tymi kwiatami - w życiu chyba aż tak romantyczny nie jestem.
P.S. Jest już tak późno, a ja jeszcze nie śpie. Zapomniałem o pszczółce...
poniedziałek, 25 września 2006
Halina - pseudonim artystyczny
Ów post powstał na wyraźne życzenie obecnej na zdjęciach Haliny, skarg nie przyjmuję, natrętnych wielbicieli ostrzegam - Halina zna karate.
z poważaniem: Dudzin
A jest sobie taka Halina co marzy o sławie, ogromnych pieniądzach, mężczyźnie na białym rumaku i nowych garnkach Zeptera. Brała ona dzisiaj udział w reklamie gruszek poniemieckich znajdujących się na tyłach naszej rezydencji. Chętnie pozna gościa na białym rumaku, lub lokalnego dystrybutora garnków marki Zepter. Poważne oferty proszę zostawiać w komentarzach...
niedziela, 24 września 2006
FotoTrip - Gębice
Gębice, przed wojną Amtitz - mała wieś gdzieś pomiędzy Lubskiem a Gubinem. Dzisiaj mało znana, a za dawnych lat - przepiękna rezydencja rodu Schönaichów. Dzisiaj nic już po samej rezydencji nie zostało. Otacza ją wielki park, który nie pielęgnowany - zdziczał. My pojawiliśmy się w tym miejscu by zbadać wnętrze tego co pozostało, czyli kaplicy rodu Schönaichów. Kaplica jest w rozsypce - wali się wszystko. Ktoś próbował bronić ją przed wspólczesnymi złodziejami. Okna i drzwi są zamurowane. Można wejść jedynie przed wąski prześwit. Wnętrze jest rewelacyjne, kiedyś musiał to być piękny kościół. Ambona, resztki ołtarza, krypta grobowa, trumny - to robi ogromne wrażenie. Dziwi tylko to, że to miejsce nie zostało właściwie zabezpieczone przed rabusiami, którzy nawet w trumnach i krypcie szukali skarbów. Trumny są porozrzucane, krypta odsunięta, a ludzkie kości walają się po kaplicy. Tyle historii i smutnej rzeczywistości, kto chce ten niech sam sprawdzi póki walący dach nie zasłoni wnętrza. A oto parę fotek.
A na koniec - piękny duszek.
A na koniec - piękny duszek.
czwartek, 21 września 2006
Festival Kronopol 2006
Ale na początek się trochę wytłumaczę. Dosyć rzadko piszę na blogu i też mi smutno z tego powodu. Życie wbrew pozorom wcale takie nudne (jak mój blog) nie jest. Dużo się dzieje, ale nie uwieczniam wszystkiego na karcie pamięci w aparacie bo się nie da. Raczej nie dałbym rady biegać z aparatem w pracy, ostatnio tam spędzam większość czasu. Jest wesoło, jest materiał na bloga, ale fizycznie nie dałbym rady tego uwiecznić. A poza tym to co dzieję się w pracy opisuje z różną częstotliwością Mobydick. Poza pracą w życiu prywatnym poznaję biurokratyczny system bankowy, szperam w necie za nowym aparatem, który już się błyszczy na horyzoncie, ze 100% skutecznością odpieram ataki mojej mamy, która twierdzi, że w moim pokoju jest brudno. O reszcie moich zajęc nie wie nawet najbliższa rodzina, więc nikt się nie dowie. Czasami jednak dzieję się coś nietypowego - tym razem nasza wizytówka, czyli lokalny producent chmur - firma Kronopol postanowiła odwrócić naszą uwagę od niebieskiego dymu wydobywającego z komina i zorganizowała Festival Kronopol. Całość artystyczna zapowiadała się dosyć ciekawie, tylu znanych ludzi na raz nigdy nie było w Żarach. Jakiś zespół z Czech, Maryla Rodowicz, Grzegorz Turnau, Dorota Miśkiewicz, Anna Maria Jopek i Zbigniew Wodecki. Jopek niestety z powodu śmierci bliskiej osoby przed koncertem opuściła Żary, reszta natomiast zgoniła na dziką polanę za miastem dosyć pokaźną ilość osób. Żaden wykonawca jednak nie dał tyle radochy co niezmordowana Maryla R., która wraz ze swoim sympatycznym chórem i rockowym zespołem porwała dosłownie wszystkich. Przy okazji pozdrawiam w imieniu kolegi Pająka - chórzystkę Anitę...chmmm
Drugi dzień festiwalu już taki energiczny nie był, to moje osobiste odczucie bo fanem tego typu muzyki nie jestem. Poezja śpiewana i rytmem podobne gatunki jakoś mnie nie pociągają - i w takim właśnie lekko ziewającym klimacie zakończył się drugi Festival Kronopol.
Drugi dzień festiwalu już taki energiczny nie był, to moje osobiste odczucie bo fanem tego typu muzyki nie jestem. Poezja śpiewana i rytmem podobne gatunki jakoś mnie nie pociągają - i w takim właśnie lekko ziewającym klimacie zakończył się drugi Festival Kronopol.
Subskrybuj:
Posty (Atom)