poniedziałek, 26 stycznia 2009

Český ráj - 20.07.2008





Można wkleić w Google Earth lub podobne:
 50°31'52.95"N   
15° 1'54.77"E




Český ráj - to takie ciekawe miejsce w Czechach -  kraina dobrych ludzi, pięknej przyrody, zamków i muzeów. Przejechaliśmy jakieś 160km, przy czym  trzykrotnie przekraczaliśmy granicę - dosyć ciekawa trasa omijająca nasze cudowne drogi. Granicę przekraczamy w takim ciekawym miejscu, gdzie Niemcy i Czechy rozdziela polska ziemia o szerokości 1,5km. Strach pomyśleć o tych co kiedyś przekraczali tutaj granicę np. z NRD do Czechosłowacji. Tak tak - martwię się o innych, a nie pamiętam, że sam wtedy godzinami stałem w kolejce po proszek zwany kawą. 

My znaleźliśmy się w niewielkiej wsi Dneboh u podnóża skalnych formacji, które w tym dniu były naszym celem. Bardzo ładne lasy, bardzo wysokie skały i bardzo ładna pogoda. Ogólnie wyjazd bardzo udany. Pewnie tak naprawdę zobaczyliśmy tylko procent tego co można tu zobaczyć, ale warto było - czas nie jest z gumy - w drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze market, gdzie zostawiliśmy wszyściuteńkie korony. Warto by jeszcze wspomnieć o naszym driverze i przewodniku - Grzegorzu, który sprawnie dostarczył nas z domu na miejsce, bezpiecznie przeprowadził nas po skałkach i wysadził pod domem - Zuch chłopak!! 


Oj - zaklinowałem się:


Kaśka: 'Na stromych zejściach - przysysam się do skały':


Nad okolicą góruje posąg człowieka z lodowca:


...i bliżej nie zidentyfikowanych człekokształtnych:


Dziołchy:


Za czasów kamienia łupanego były tu Veluxy, ale po wojnie rozkradli:


...a Woodstock tuż tuż:


Jest i On - postrach niemieckiej drogówki, prawie wyznawca szatana, fan metalicznej muzyki - Grzegorz:


Albinos na spacerze:


...i w domku:


Przy nadchodzącym zlodowaceniu ukryje się tutaj:


...z moją (za chwilę) żoną - i będziemy ratować ludzkość...:


Rzadki przypadek - most, który nie uchroni Cię przed deszczem (złotym), grzmotami i gradobiciem:


mmm:


A gacie pełne ze strachu, ale czego się nie zrobi dla sławy:


I odrobina czułości - tzw. self shot:


Naturalne fotograficzne tło - w studiu nie do wyhodowania:


Jest, a jakoby go nie było...:




Reszta, w tym rozbierana sesja na skałach w albumie - kliknij obrazek ***:
Wizyta w Czechach z Grześkiem (20.07.2008)






*** - liczba kliknięć w album monitorowana przez Ministerstwo do Spraw Walki z Ciekawością

wtorek, 13 stycznia 2009

Rajd Drezno - Wrocław 2008


Kilka lat czekałem, kilka lat się szykowałem, aż tu nagle w tym roku udało się zobaczyć na własne oczy największy rajd terenowy Europy - DREZNO-WROCŁAW!! Potężna impreza, zwana również "małym Dakarem" aż się pcha żeby ją zobaczyć - kolumny serwisowych samochodów przecinają Żary, a wszyscy docelowo rozbijają się w okolicach Żagania. Potężne wieloosiowe ciężarówki, zróżnicowane samochody i najładniejsze pojazdy na świecie - quady. Jest na co popatrzeć.

Kto chciał to już na ten temat zdążył poczytać - ja mam półroczny poślizg w relacji, więc za dużo już nie napisze. My wybraliśmy się tam na wariackich papierach, uciekłem z roboty, pod górę na rowerze pędziłem 40km/h. Spakowałem aparat i kamerą z umierającą baterią i w drogę - tym razem już samochodem. Zaczęliśmy od dobrze nam znanych terenów niedaleko Olszyńca. Niezbyt to odpowiednie miejsce dla nieprzystosowanego sprzętu. Pędzące smoki wzbijały w powietrze spore ilości kurzu, a kurz jak wiadomo - wszędzie wlezie. Ja doskonaliłem swoje oko operatorskie, a Kaśka trzymała palec na spuście aparatu. Dosłownie trzymała - nigdy jeszcze ten aparat nie zrobił tak dużo zdjęć w tak krótkim czasie. Może i mówiłem żeby sobie nie żałowała, ale to chyba była lekka nadinterpretacja. Szkoda, że zapomniałem poinformować, że takie zdjęcia lepiej wyglądają jak są robione aparatem trzymanym w poziomie, a nie w pionie. No chyba  że trafi się pojazd wyższy niż dłuższy.  

Po piaskowych poligonach ruszyliśmy w kierunku Żagania, żeby zobaczyć przeprawę przez rzeczkę. Warto było - tam dopiero się działo. Mnóstwo ludzi - niedawno zbudowana kładka dla ludzi dosłownie nabita po brzegi. Kilka ekip telewizyjnych, ogrom fotografów i jeden odważny operator pośrodku strumienia odziany w profesjonalne wędkarskie wodery i miniaturową odporną na zanurzenie kamerę.

Ciężarówki nie miały żadnych problemów z przeprawą, niektóre delikatnie i z powagą, inne jak tsunami pchały potężne fale przed sobą. Quady też w miarę sprawnie, w pełnym zanurzeni brykały na drugi brzeg. Najciekawiej wyglądały samochody. Całkowita loteria, starodawny VW Transporter z nieznacznie podwyższonym zawieszeniem przejechał bez większych problemów, a mocarny Hummer ugrzązł na samym początku. Drobne kobietki szarpały liny, rzęziły wyciągarki, z kabin wylewały się hektolitry wody, a publika nagradzała brawami każdy wyczyn. 
Impreza godna polecenia.

Jak już pisałem - autorem zdjęć jest oczywiście siostra, obróbką zająłem się sam. Nagrałem prawie godzinę materiału i może jakiś klip kiedyś z tego wyjdzie - za jakieś 5 lat :-)  














































Kilka sztuk więcej w albumie:

Rajd Drezno - Wrocław 2008

sobota, 3 stycznia 2009

2009 to też Leart...

Czas zapiernicza szybciej niż by się chciało. Nowy rok się zaczął, a ja dalej w starym siedzę - zawodowo oczywiście. Zagrzebałem się w montażu filmów, zapomniałem co to aparat fotograficzny. Od września obiektyw czeka na wysłanie go do reklamacji i jeszcze się nie doczekał. Mało tego...nie mam już aparatu :-( smutna wiadomość, ale zobaczyć radość osoby obdarowanej - BEZCENNE! Najważniejsze, że trafił w dobre ręce i myślę, że niebawem jeszcze zobaczę efekty jego pracy...
Zostało parę bebechów i myślę, że do lata coś się uda zdobyć, może coś z wyższej półeczki...

Mamy więc rok wyższy o 1 od poprzedniego - niewielka zmiana - niewiele też się zmieni w moim rozkładzie zajęć, chyba że kryzys sprawi że będę miał więcej czasu. Narazie galopujący frank szwajcarski przypomina nam o gospodarczym załamaniu - przypomina już dosyć znacząco. Tylko kryzys może zatrzymać mój pociąg do aparatu cyfrowego. Jakby było źle - zawsze pozostaje telefon komórkowy.

A więc Leart - coż to jest? Po co pisać, wystarczy kliknąć TUTAJ.
Kto nie zna niech się zapozna i pamięta jak przyjdzie na niego kolej, lub na dzieci i wnuki... i tak dalej. Wszystko nakręcimy. Może niebawem coś uda się wmontować na bloga, oczywiście oprócz tego co znajdziecie na niedawno otwartym kanale na Youtube a dokładniej na kanale LEART
To się poreklamowałem, ale jakoś muszę się usprawiedliwić.


W wolnej chwili oczywiście zarzucę kolejnego posta do którego zdjęcia już są przygotowane, a za dużo nie napiszę bo pamięć moja jak wiadomo sięga do przedwczoraj, to co tydzień temu to za mgłą, a  30 czerwca 2008 to biała plama :-) wtedy właśnie wyrwałem się na chwilę, żeby w końcu zobaczyć rajd Drezno-Wrocław...

Do następnego (a czy ktoś tu jeszcze zagląda?)