niedziela, 21 stycznia 2007

Wichura, a po niej...

W czwartek jak wszyscy wiemy mocno powiało. Nawet bardzo mocno - a burzy to już nikt się w styczniu nie spodziewał. Najwięcej szkód wywołał sam wiatr. Mnóstwo poprzewracanych drzew, gałęzie na ulicach, uszkodzone dachy, fruwające anteny satelitarne (moja wytrzymała) , brak prądu i wody - to w skrócie uszkodzenia po wichurze. Na termometrze zainstalowanym w oknie temperatura spadła o 5 stopni w ciągu 15 minut. Już w trakcie napięcie w gniazdkach serwowało nam dyskoteke. W piątek całe Żary obudziły się bez prądu. Dziwne uczucie - ciemność dookoła. Były wyjątki - prądem mogły się pochwalić szpitale, Kronopol, kościół w Kunicach, Kaufland, i nasz lokalny sklep "Żabka" na Żagańskiej. W tym sklepiku pierwsza zmiana z Gammy, zaopatrzona w kopalniane lampki czołowe, zaopatrzyła się w niezbędne do życia płyny. No bo jak tu zagotować wodę jak prądu nie ma.



Prąd pojawił się jeszcze przed południem. Udało się wykonać pilną robote w firmie, a chwilę po 12 zaczęła się długo oczekiwana impreza pępkowa. No bo jak tu nie wypić z kolegami piwka za zdrowie ich dzieciaków. Szybko się zaczęła bo dzień i tak był już stracony przez zaniki napięcia.




Sobota - bardzo pracowity dzień - ale o tym w następnym poście. Tymczasem po pracy znowu miłe chwile. Rodzice obchodzili rocznicę pożycia (trudne słowo). Dokładnie 34 lata minęły. Był szampan, ciacho i rodzinne albumy - czasami trzeba sie odchamić. STO LAT POŻYCIA!! hehe


A i nam też tego życzę.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Najlepszego dla Halinki i Staszka !!! Hip Hip hura !! :)

Anonimowy pisze...

... i ja Wam "dudkowe jagodzianki" także życzę 100 lat pożycia ...




"gERAppek"