We Wrocławiu pojawiliśmy się na zaproszenie Darii i Huberta. Pospaliśmy sobie w centrum Wrocka - jakieś 300 metrów od rynku. Wszędzie stamtąd blisko - tylko po bułeczki nie bardzo. Podczas gdy gospodarze spali - my postanowiliśmy udać się do sklepu po produkty z których chcieliśmy przygotować śniadanie. Tam jest wszystko, ale baaardzo ciężko trafić na zwykłe delikatesy gdzie panie chodzą w fartuchach w paski. Byliśmy już tak zdesperowani, że postanowiliśmy się pytać miejscowych, lecz oni i tak kierowali nas do widocznego za siedmioma górami centrum handlowego. Bułeczki kupiliśmy a niedługo potem okazało się, że sklep mieliśmy pod domem ale trochę w innym kierunku.
Wieczorkiem udało nam się spotkać z Pająkiem i Alą. Oni odwiedzili nas w Żarach to my ich we Wrocławiu. Wspólnie wyruszyliśmy na spacer po perełce Wrocławia - Ostrowie Tumskim.

Nie mogliśmy też sobie odmówić wejścia na wieżę widokową, z której widać całe miasto.


W całym mieście rozlokowane są unikalne rzeźby, fontanny, oryginalne instalacje - wszystko niesamowicie pomysłowe.


A tutaj skrzaty - jest ich wiele - wystarczy się dobrze rozglądać.


A jak zobaczyliśmy ludzi, którzy zapadają się w chodniku, by po drugiej stronie ulicy wyjść to aż nam dech zaparło - niesamowity pomysł - robi wrażenie.
I wszędzie mnóstwo ludzi, wszystkie miejsca zapchane ludźmi.



































