środa, 24 maja 2006

Rower w serwisie.



Tęsknota stała się tak silna, że postanowiłem się wyżalić na blogu. Mój rower po ciężkiej chorobie tylnej piasty w zeszłym tygodniu we wtorek trafił do serwisu rowerowego. Już go nie ma ponad tydzień, nie dzwoni, nie pisze. Śmigam do roboty zazwyczaj piechotą i nie wychodzi mi to najlepiej. Wiadomo, że jazdy na rowerze nigdy się nie zapomina - nieco gorzej jednak jest z chodzeniem. Ręce mi się plączą, nogi krzyżują i potykam się na każdej nierówności. Całość wygląda jeszcze śmieszniej jak próbuje zgrać krok z muzyką z mp3 playera. Obecnie wsłuchuję się w nową płytę zespołu Tool. Progresive metal charakteryzuję się m.in. zmiennością rytmu, więc mój krok też jest progresive. Wyglądam więc jak ostatni klient nocnej dyskoteki w remizie. Łaże tak i łaże i czekam na telefon z serwisu gdzie na kozetce leży rowerzyk. A poza tym zeszłotygodniowe przeziębienie przerodziło się w lekkie przeziębienie i nie odpuszcza.
Ale nie ma tego złego, nie poszalałem ostatnio na rowerze, ale poszalałem u fryzjera. Z pięknej czuprynki niczym dziki agrest został tylko pasek od czoła po kark. Szeroki jak nowa autostrada a-4 irokez zszokował moich rodziców, a część znajomych nawet nie zauważyła, lub stwierdziła, że i tak już mi nic nie pomoże.
Zdjęcia ubarwiające treść pochodzą z zeszłego roku.







1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Wow! Kurcze niezle te foteczki robisz.