Najsmutniejszy post od początku tego bloga.
Aro już się nie męczy. Dzisiaj zakończył swój długi, 15-letni żywot. W 1991 roku (miałem wtedy 10 lat) z Kaśką przyniosłem go w torbie. Dzisiaj sam zadecydowałem o uśpieniu.
W styczniu stan zapalny całkowicie go sparaliżował, udało się wyleczyć, ale na krótko. Pomimo późniejszego leczenia stan się pogarszał. Przez cały czas pies nie tracił wigoru, nie stosował się do zaleceń doktora, biegał i skakał zamiast leżeć. Ostatnio jednak błyskawicznie zaczęły opuszczać go siły, przestał machać ogonem, w oczach widać było ból, tracił równowagę. Ostatni raz ucieszył się jeszcze na widok smyczy przed wyjazdem do lecznicy. Po wstępnych oględzinach doktor zlecił badanie krwi - to miało zadecydować o sensie dalszego leczenia. Pani w laboratorium (takim zwykłym - dla ludzi) przygotowała mnie na najgorsze. Wyniki były straszne, żaden wskaźnik nie mieścił się w granicach normy. Nerki nie pracowały i leczenie polegałoby na długich, stresujących i bolesnych sesjach z kroplówkami, które jeśli by pomogły to tylko na krótki okres. Jego zachowanie już wskazywało na potworne cierpienie, a sztuczne przedłużanie cierpienia mijało się z celem. Weterynarz krótko scharakteryzował ten stan: "żywy trup". Szybko i bezboleśnie skończyliśmy jego męczarnie. Nie dało się inaczej......
7 komentarzy:
Wszyscy którzy kochają psy wiedzą co teraz czujesz.............. :( :( :(
a to był dobry pies i chipsy czasem ze znajomymi zjadl :(
Szkoda... Fajny piesek z nigo byl
kurcze szkoda, Aro & Kuba tworzyli fajny team.a teraz zostalo tylko to male piszczące cóś na ulicy
Wystawisz truchełko na allegro? Albo uczcijmy go grilem!? A z futra zrobimy etui na telefon!
zyzyzyz
Sory nie mogłem sie powstrzymać!
Tak mi przykro...Aro duzo z nami przeszedl..byl czescia zycia.
Nasuwa mi się na myśl takie powiedzenie kolesi co rowy kopią....zwłaszcza tych którzy opierają się o łopaty i patrzą jak kolega pracuje..:
"Niech mu ziemia lekką będzie"
Prześlij komentarz