poniedziałek, 3 września 2007

Woodstock'07 - dzień 2

Pierwszy dzień sierpnia - to drugi dzień na polu. O poranku stwierdziłem, że podłoże na którym rozbiłem namiot okazało sie najwygodniejszym ze wszystkich na jakich spałem - zawsze narzekałem - czemu tu nie wykosili i szukałem miejsca gdzie było wykoszone. Tymczasem moje miejsce z poprzednich lat było już zajęte przez grupę PP (Pokojowy Patrol) z biura rzeczy znalezionych. Na pierwszej wolnej kwaterce - bez krecich norek - położyłem butami trawę na północ i rozbiłem moją formułkę (namiot dwuosobowy, czyli ja i mój plecak).
Rano obudziłem się rześki i gotowy do pracy. Najpierw jednak postanowiłem zwiedzić kabinę prysznicową - to z powodu mojego lenistwa nie zrobiłem tego dnia poprzedniego.

Ekipa zjawiła się dosyć szybko, zdążyłem się nasilić bułeczkami z przydziału i przejść kawałek polem. Szybko zabudowaliśmy nasz kontener, rozłożyliśmy tonę sprzętu, Marek z Jackiem- spece od sprzętu złączyli je milionem kabli. W tym roku sprzęt służył głównie do rejestracji koncertu i przeglądania taśm operatorów. Oprócz kilku cyfrowych magnetowidów w budzie stał jeden komputer typu MAC i jeden laptop typu DOMOWY. W rogu stała mini-lodówka do napojów energetycznych dosłownie i nie dosłownie. Na ścianie zawisły plany na cały PW i na dzisiejszy dzień, a ktoś mądry załatwił od firmy Toi-Toi (wiadomo co to) kalendarz z super artystycznymi fotografiami pań - coś w stylu słynnego Pirelli, czyli mało kalendarza, a dużo ciała.
Niedługo potem z Piotrem ruszyliśmy realizować pierwsze punkty. Matryca rozgrzewała się do czerwoności, pogoda straszyła ciemnymi chmurami - na szczęście nic strasznego z niej nie wypadło... oto mój wybór z jeszcze gorącej karty pamięci.

Na woodstockowej górze PCK kompletował sprzęt do poboru krwi. Stromy podjazd pokonywały autobusowe ambulansy.

Ania Dymna wraz z Jurkiem spoglądała na wszystkich z góry. Jurek ze szczegółami palcem oprowadził gościa po całym polu.

Prezes się produkuje, a pani Ania szerokim uśmiechem zareagowała na błysk mojego flesza.

Gest wskazuje, że wszystko zostało dopięte na ostatni guzik.

A na polu coraz więcej namiotów, główna aleja zaczyna ożywać. Powoli otwierają się sklepiki, organizacje pozarządowe rozstawiają namioty, a pomysłowi, kolorowi i uśmiechnięci młodzi i starsi ludzie nie pozwalają mi ani na chwilę wyłączyć aparatu.








Krishna śmigała po polu.


Jedni spoglądali z zaciekawieniem, inni bardziej się wczuwali.


A tu wywiad z instruktorem PP, szefem obozowiska 'Hel'.

Wokół Helu, gdzie umiejscowiona była scena folkowa Patrol ustawiał płot.







Na Helu stacjonował Kaczor - znajomy z Żar. Ania z pociągu to jego dziewczyna. W sumie to jedyni dobrze mi znani ludzie z Żar w Pokojowym Patrolu.

W tym roku na polu pojawiły się młode wilki. Wszystko za sprawą nowego kanału - O.TV. Uczniowie znanego oparatora Yacha Paszkiewicza (wraz z mistrzem) ruszyli w pole. Na zdjęciu Hellen.






Na polu uchowały sie jeszcze słoneczniki, które pięknie kontrastowały z ciemnymi chmurami nadciągającymi z zachodu.












Nowy woodstockowy bajer - pisuary. Korzystałem - świetna sprawa.






Wieczorem po zluzowaniu postanowiliśmy z Kubą (O.TV) i Adamem (PP) sprawdziliśmy jeszcze źródło hałasu. Okazało się, że otwarcie miasteczka Tyskiego przesunęli z 17 na 24. Samo otwarcie zarejestrowałem narządem słuchu już z namiotu.



cdn...

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wszystkie zdjecia super..no prawie wszystkie- ostatnie mi sie nie podoba- zdecydowanie za duzo nog :)
Wielkie Pozdro ;)

Anonimowy pisze...

anonimowy jak Biedronka pisze:/ Ciekawe...
a foteczki faktycznie - git!

Anonimowy pisze...

Bo my Biedronki lubimy trzymac sie razem :)

pozdro