niedziela, 30 września 2007

Z Woodstocku powrót...

Koniec PW był nieunikniony. Mi już i tak brakowałoby sił na jeszcze jeden dzień, zwłaszcza, że poprzedniego dnia i nocy i tak dałem z siebie wszystko i nic już nie zostało. Pobudkę miałem po 8 i natychmiast zabrałem się do pakowania. Umówiony transport mógł się pojawić w każdej chwili i trzeba było być w pełnej gotowości. Na Fundacyjnej imprezie tego wieczora niestety nie mogłem zostać - urlop skończył mi się w piątek i do roboty trzeba było wracać.

W niedzielę rusza też wielkie sprzątanie i zwijanie całej infrastruktury. Zwija się też większość namiotów, a tym samym pole pełne jest ludzi.





Ruszają też zastałe pojazdy. Niektórym trzeba pomóc.


Zawsze można liczyć na innych. Tutaj szczęśliwcy skorzystali z dosyć niecodziennego środka transportu.

Tutaj kolega sprawdził czy działają wycieraczki i ruszył do domu.

No a rower z napędem na przednią oś to już naprawdę zamierzchła historia. Chwilę później wyluzowany operator roweru nie opanował pojazdu, cudem wyminął pieszych i zanim udało mu się rozłączyć napęd - przywalił w krawężnik. Po jego drugiej stronie załączył napęd i popędził dalej.

Policja - z tego co słyszałem - chętnym badała wydech na zwartość alkoholu. Ponoć o to prosili sami woodstockowicze, którzy do godzin porannych dobrze się bawili i nagle rano postanowili jechać do domu.


Te zdjęcia zrobiłem stojąc przy spakowanym plecaku i czekając na Łukasza, który wraz ze swoim kolegą z Gazety Lubuskiej pojawił się na polu zrobić ostatnie zdjęcia. Z Łukaszem właśnie zabrałem się do Żar, z nami chciała się zabrać jeszcze ważka, która twardo przylgnęła do anteny samochodowej.


I to tyle na ten rok... do zobaczenia za rok.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Hmmm....jak milo- nowe swieze foteczki!! Jak zawsze Dudzin nie zawiodl-fotki pierwsza klasa!!
A wiec to juz po Woodstocku..szkoda- teraz czekamy na fotki z innej beczki :)

pozdrawiam

Anonimowy pisze...

heh - silnik do roweru - pamiętasz? też taki się u nas walał w piwnicy...mi kiedyś nawet raz odpalił

Unknown pisze...

Właśnie to z piwnicy go pamiętam. Pamiętam jak go czyściłeś. Odpalił i kicha...szkoda.