Podejście drugie:
Niedzielny poranek - 23 kwietnia 2006. Niemal bez poślizgu cała ekipa w składzie: ja (Dudzin), Hurricane, Tomek, Kaśka i Marek wyruszyła w kierunku Międzyrzecza.



W końcu doszła do skutku wycieczka do Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego, a niewątpliwie jest to najciekawsze miejsce w tej części Polski. Mało tego - bunkry są tylko częścią atrakcji okolicy Międzyrzecza, wśród obiekty hydro-techniczne (należące do systemu umocnień), pozostałości proradzieckie, rzeki, jeziora i tereny podmokłe. Jest więc możliwe, że kiedyś pojawię się jeszcze w tym regionie.Zacznijmy od początku. Swoją podróż zaczęliśmy przy wejściu do Pętli Boryszyńskiej. Początkowo plan polegał na zwiedzaniu naziemnej części fortyfikacji. Pomimo nienajgorszego przygotowania jakoś nam nie najlepiej szło. Mieliśmy kompas i mapy, dołączył do nas samotny wędrownik z młotkiem w torbie i dotarliśmy do bunkra. Tylko czemu ominęliśmy ścieżkę i przecieraliśmy szlaki w buszu?? Busz owszem ciekawy,

mniej ciekawe za to były krzaczory mocno uzbrojone w kolce, które pozostawiły liczne ślady na nieosłoniętych częściach ciała. Góra - dolina - góra - dolina i liany jak u Tarzana. W końcu znaleźliśmy to czego nasz przyjaciel z młotkiem szukał ponoć od 40 lat. Niestety wejście do podziemi było zamknięte - może i dobrze.


Po tym incydencie postanowiliśmy zwiedzić coś konkretnego, bo czas się kurczył a emocji brakowało. Oddzieliliśmy się od samotnika i popędziliśmy z powrotem (tym razem drogą).Po drodze mijając zęby, czyli postrach czołgów, ogromniaste ścierniska i kłusujące sarny.


Szybko znalazł się przewodnik i potrzebna ilość turystów - w sumie chyba 15 osób.Szybki prowiant, ciepłe ciuchy, latarki i w drogę!! Nieźle zorientowany przewodnik wprowadził nas w historię całego obiektu, zagrożenia z nim związane, daty, kilometry, tony i tysiące, bo każda liczba związana z bunkrami zazwyczaj ma kilka zer.
Przykładowo - mieszka tutaj więcej nietoperzy niż ludzi w Żaganiu (nawet włączając tych garujących w ZG:-)pozdrawiam) - 30 000. Po wejściu od razu widać ogrom przedsięwzięcia, głębokie na kilka pięter klatki schodowe doprowadzają nas do bezkresnych torowisk.
Wewnątrz straszna cisza, sucho pod stopami i ciągły ruch świeżego i zimnego powietrza. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie geniusz konstruktorów - nic tu nie jest przypadkowe. Wentylacja, odwadnianie - to wszystko nadal działa i to za sprawą prostych praw fizyki. W każdej chwili i na każdym kroku widać jak trudne mogłoby być zdobywanie tego obiektu gdyby tylko było dobrze bronione. W hali remontowej zostaliśmy poddani testowi - przewodnik stwierdził, że nie wytrzymamy w ciszy bez włączonych latarek 15 sekund. Skubany - wygrał, cisza trwała jakieś 8 sekund (mam nagrane). I to było bardzo ciekawe 8 sekund - całkowita cisza (nie do uzyskania na powierzchni) w tych korytarzach łamie nawet najmocniejszych twardzieli. To taki horror, tylko nie w TV a w rzeczywistości. Kto nie wierzy - niech sprawdzi. A chętnych było paru, niektórzy przypłacili to życiem.
Nawet Marek znany z nadludzkiej orientacji poczuł respekt.



Ale bunkry to nie tylko plan horroru - to np. koszary dla 360 żołnierzy, dworce kolei podziemnej, windy, toalety, hale i nietoperze, które gdzieś miały światła latarek i błyski z aparatów.

Można by jeszcze długo opisywać, można też jeszcze wiele zobaczyć - naprawdę warto.
5 komentarzy:
A Zdjęcia dzie?????
a proncie bardzo - oto zdjęcia
No - w końcu dostałem należne mi honory :)
Wycieczka naprawdę była GIT.
Ogrom przytłacza!
wszystko ladnie, tylko gdzie skarby III Rzeszy?:)
Skarby zamierzam schować dla potomnych . Znalazłem ich pare, np. kibel z bursztynowej komnaty, niby to kibel ale jaki - bursztynowy. To zaszczyt posadzić się na takim bursztynie... Dziękuję Panno M. Czekam na jeszcze.
Prześlij komentarz