wtorek, 9 października 2007

Zachód po Chińsku...

Niestety chronologia musi być i zamiast ptactwa spod Przemkowa i poradzieckiego bunkra pokażę dzisiaj widok z okna.

Zachód z naszego okna balkonowego prawie zawsze wygląda interesująco, ale od jakiegoś czasu już go nie uwieczniam. Kolory się zmieniają, chmury zawsze są inne, ale sam widok z okna jest zawsze taki sam. Byłoby to nieco nudne, gdybym rejestrował każdy ciekawy zachód. Tego dnia udało mi się za pomocą zoomu odnaleźć ciekawy kadr. Mała gałązka powiększona przez duże zbliżenie stworzyła całkiem inny kadr, a drobna obróbka zrobiła ze zdjęcia jakiś taki inny świat. Nie wiem czemu, ale mi kojarzy się to z jakimiś chińsko-japońskimi baśniami. Czy tylko mi takie skojarzenia się nasuwają?? Wrzucić taką fotę na te ich papierowe drzwi, wcisnąć Gejszę zalewającą chińską herbatkę i mamy kadr z filmu pt. 'Przyczajony gronostaj, ukryty jeż'.


9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Basnie chinskie?? Chyba za duzo pokemonow sie naogladales :)

A zdjecia fantastyczne!!

Anonimowy pisze...

chyba to szło: "przyczajony hipopotam, skaczący giez"

Unknown pisze...

Faktycznie, wykazałem się nikłą znajomością kultury Dalekiego Wschodu za co najmocniej przepraszam. Szacunek dla znawcy!!

Anonimowy pisze...

Ahh..no i Dudzin znowu obrazony !! Heh..kazdy widzi cos innego na tych zdjeciach !! Dlatego sa takie ciekawe! Wyobraznia nie ma konca!
pozdro

Anonimowy pisze...

Dudzin obnażony?On nawet kąpie się(w wannie)w majtkach - podobno religia której jest wyznawcą tak mu nakazuje...ale ja nie widziałem-mogą to być pogłoski albo złe języki

broda pisze...

Japońszczyzna na całego, niskie, rosnące w poziomie drzewa...
A film to miał tytuł Przyczajony szop, ukryty pracz.

Anonimowy pisze...

ale Ty Broda mówisz o remejku którego dokładny tytuł a raczej jego dosłowne tłumaczenie brzmi "w starej szopie ukryty sracz"

broda pisze...

Masz rację, pokręciłem wszystko.
Ale drobna korekta: W starym szopie ukryty sracz. Baśń traktuje o starym szopie (mało błyskotliwe bo tytuł nam to zdradza), który poszukiwał ukrytego sracza, chińskiej metafory (trudne słowo) nieśmiertelności. W ostatniej minucie filmu szop odkrywa sracz w sobie ale nie może z niego skorzystać, gdyż nie da sie wysrać srając w samego siebie. Ot takie wulgarne kino paradoksów.

Anonimowy pisze...

Perfekcyjnie powiedziane - w tych kilku słowach wspaniale oddałeś sens tego bądź co bądź trzy godzinnego obrazu - nie tylko my możemy uczyć się dobrego kina od mistrzów z Japonii pokroju Kurosawy - oni także mogą nauczyć się od nas - ludzi z kraju Warsa i Sawy - jak nakręcić krótki metraż!