poniedziałek, 12 czerwca 2006

Mało bloguję??

To fakt mało piszę, ale mam powody. W zeszłym tygodniu po trzech tygodniach odebrałem rower z serwisu i cały czas na nim brykam. W sobotę udało mi się jeszcze go usprawnić i śmiga teraz jak ta lala. Czy to sam, czy to z ludźmi - frajda niesamowita. I tak pierwszy szalony przejazd wykonałem w piątek - samotny, szybki, trudny, ale krótki. Sobota i niedziela to turystyczne wypady w okoliczne lasy. I widać pozytywne zmiany w naszym społeczeństwie - w lesie ludzi jak mrówków - emeryci i rencistki, młodzi i starzy, pary z długoletnim starzem i ci w separacji, parę szkolących się kobiet i dzieci, chmara psów i komarów. Tłok jak w autobusie MZK nr.10 na trasie Żagań-Ceramik.
Rower jeździ a czarne my.... no właśnie - widziałem czarne myszy w lesie - to coś znaczy?? Białe ponoć źle o nas świadczą, a czarne??

Słońce bezlitośnie paliło.


Ktoś mi zarzucił, że mało mnie na blogu - więc proszę - oto ja. Pasuje??


A teraz coś na deser. Nie mój i pewnie wszyscy go znają, ale rozbawiłem się do łez, czego i Wam życzę:

piątek, 9 czerwca 2006

Bałtyk - Karkonosze TOUR

Właśnie widziałem mecz naszej reprezentacji - stwierdzam, że są naprawdę ciekawsze dyscypliny sportu niż ta piłka nożna. Faktem jest, że posiadam przepiękne flagi owej reprezentacji, w sumie to bardziej chodziło o napis sponsora. Wszyscy wiedzą o co chodzi.
Przejazd lotnej premii widziałem przypadkowo i po tym co zobaczyłem - drugiego dnia biegiem - już z aparatem zjawiłem się mniej więcej w tym samym miejscu. Miałem czas na przygotowanie sprzętu, ale i tak nic ciekawego nie wyszło. Fotografia sportowa jest jednak trochę trudna i mimo, że jechali dwa razy wolniej niż poprzedniego dnia to i tak nie mogłem się połapać w przyciskach. Peleton zwarty, więc na kombinacje nie było czasu .



czwartek, 8 czerwca 2006

Trailer dostępny

Może nie wszyscy wiedzą, ale pracuję od dłuższego czasu z pewnym lokalnym twórcą kina niezależnego nad filmem. Ja, czyli Dudzin / Tandeta odpowiadam za zdjęcia, resztą - scenariuszem i reżyserią zajmuje ów twórca - człowiek o zmiennych ksywkach. Podczas trwania tego projektu tak często zmieniał ksywki, że musiał w napisach końcowych połączyć wszystkie w jedną całość i wyszło jeiwowbagerjudasz. Zdjęcia do filmu 13 chłopak już się zakończyły, na premierze twórcy spotkają się prawdopodobnie 30 czerwca, a trailer filmu można zobaczyć tu:

sobota, 3 czerwca 2006

Aro 1991 - 2006

Najsmutniejszy post od początku tego bloga.

Aro już się nie męczy. Dzisiaj zakończył swój długi, 15-letni żywot. W 1991 roku (miałem wtedy 10 lat) z Kaśką przyniosłem go w torbie. Dzisiaj sam zadecydowałem o uśpieniu.
W styczniu stan zapalny całkowicie go sparaliżował, udało się wyleczyć, ale na krótko. Pomimo późniejszego leczenia stan się pogarszał. Przez cały czas pies nie tracił wigoru, nie stosował się do zaleceń doktora, biegał i skakał zamiast leżeć. Ostatnio jednak błyskawicznie zaczęły opuszczać go siły, przestał machać ogonem, w oczach widać było ból, tracił równowagę. Ostatni raz ucieszył się jeszcze na widok smyczy przed wyjazdem do lecznicy. Po wstępnych oględzinach doktor zlecił badanie krwi - to miało zadecydować o sensie dalszego leczenia. Pani w laboratorium (takim zwykłym - dla ludzi) przygotowała mnie na najgorsze. Wyniki były straszne, żaden wskaźnik nie mieścił się w granicach normy. Nerki nie pracowały i leczenie polegałoby na długich, stresujących i bolesnych sesjach z kroplówkami, które jeśli by pomogły to tylko na krótki okres. Jego zachowanie już wskazywało na potworne cierpienie, a sztuczne przedłużanie cierpienia mijało się z celem. Weterynarz krótko scharakteryzował ten stan: "żywy trup". Szybko i bezboleśnie skończyliśmy jego męczarnie. Nie dało się inaczej......


poniedziałek, 29 maja 2006

Weekend

Rozpiszę się mało,
bo czasu mało.

A tymczasem minął nam kolejny weekend, tym razem po znakiem silnych wiatrów i było by trochę materiału gdyby nie wyczerpały się baterie w sprzęciku. Krótka wizyta w lesie zakończyła się wspinaczką na obserwacyjną wieżę metalową. No niestety ani filmów, ani zdjęć nie zrobiłem, rozkoszowałem się tylko dawką adrenaliny. Kto był to wie ile emocji może dostarczyć wiatr na tej lichej konstrukcji. Podmuchy były tak silne i zmienne, że myślałem że rąk zabraknie, lub poręcz nie wytrzyma. No i te przechyły!!

A tym czasem pokażę Wam kilku chmurkooof i pare Markooof.






Drzewa grzecznie poddają się silnym podmuchom a wieża jak stała tak stoi.

środa, 24 maja 2006

Rower w serwisie.



Tęsknota stała się tak silna, że postanowiłem się wyżalić na blogu. Mój rower po ciężkiej chorobie tylnej piasty w zeszłym tygodniu we wtorek trafił do serwisu rowerowego. Już go nie ma ponad tydzień, nie dzwoni, nie pisze. Śmigam do roboty zazwyczaj piechotą i nie wychodzi mi to najlepiej. Wiadomo, że jazdy na rowerze nigdy się nie zapomina - nieco gorzej jednak jest z chodzeniem. Ręce mi się plączą, nogi krzyżują i potykam się na każdej nierówności. Całość wygląda jeszcze śmieszniej jak próbuje zgrać krok z muzyką z mp3 playera. Obecnie wsłuchuję się w nową płytę zespołu Tool. Progresive metal charakteryzuję się m.in. zmiennością rytmu, więc mój krok też jest progresive. Wyglądam więc jak ostatni klient nocnej dyskoteki w remizie. Łaże tak i łaże i czekam na telefon z serwisu gdzie na kozetce leży rowerzyk. A poza tym zeszłotygodniowe przeziębienie przerodziło się w lekkie przeziębienie i nie odpuszcza.
Ale nie ma tego złego, nie poszalałem ostatnio na rowerze, ale poszalałem u fryzjera. Z pięknej czuprynki niczym dziki agrest został tylko pasek od czoła po kark. Szeroki jak nowa autostrada a-4 irokez zszokował moich rodziców, a część znajomych nawet nie zauważyła, lub stwierdziła, że i tak już mi nic nie pomoże.
Zdjęcia ubarwiające treść pochodzą z zeszłego roku.







niedziela, 21 maja 2006

Po sobotniej wichurce

W sobotę powiało. Zapowiadało się na burzę, ale rozmyła się zanim dotarła. Wiatr chciał skrzywdzić namiot ogrodowy, ale w porę zareagowaliśmy. Prąd był wyłączony na całej dzielnicy. W końcu przyszedł a w Żarach zawyły syreny - pewnie gdzieś zbyt mocno zawiało

W niedzielę nasza niezawodna energetyka też zafundowała nam widowiskowe spadki napięcia - takie same spowodowały niedawno trwałe uszkodzenie wnętrzności mojego komputera. Nie pozostało nam nic innego jak tylko opuścić cztery ściany, wyskoczyć na ogródek i odpalić zasilany z baterii aparat. Kolory jak w ogrodzie botanicznym:


Spotkałem stepującego bąka:





Był też pająk wielki jak w filmach, poczęstowaliśmy go muchą. Pokaże go może przy okazji jakiegoś klipu.

środa, 17 maja 2006

Pompa czyli burza



A więc w maju zeszłego roku po raz pierwszy zapolowałem na wyładowania atmosferyczne. Ciekawe i niebezpieczne to zjawisko i dlatego ciekawe. Mamy maj i już na niebie widać chmury, w których drzemie moc. Wielkie Cumulonimbus rozbłyskają i grzmią. Jeszcze nie trafiłem na odpowiednie warunki do zdjęć (noc+silna burza) więc oto zdjęcia z zeszłego roku.


No i maj 2006 - widać tą moc??

czwartek, 11 maja 2006

Nowy clip: BikeTrip - pierwszy

I dopełnienie do poprzedniego postu, film zrobiony na szybko, ale niestety z powodu zgrzytów na video.google.com nie udało się wcześniej. Szukam chętnych do większej produkcji: ktoś zainteresowany??

poniedziałek, 8 maja 2006

BikeTrip: Pierwszy

O 14 w niedziele wyruszyliśmy w las. Ja, Kaśka, Marek i Tomek przemierzaliśmy bezdroża. Pokonaliśmy pusty poligon, czołgówkę, tory kolejowe, przeciskaliśmy się przez wąskie, leśne trakty, zwiedziliśmy budowlę (może grobowiec) i zbiorniki wodne "Teresa", "Błękitne" i "Morskie Oko" - oczywiście nasze, żarskie.







niedziela, 7 maja 2006

Po BikeTripie...

Dzisiaj brykaliśmy z Kaśką, Markiem i Tomkiem na rowerkach. Ostatnie 2 godzinki myślałem i działałem tak by wieczorem wrzucić relację z tego wyjazdu.

Ale...

Pojawił się taki gość i popsuł plany. Wycięty w jednym z poprzednich postów Gorgomił przesłał mi odrobinę twórczości z aparatu Alicji (publicznie ukazanej w relacji z Woodstocku przy Gorgomile).
Aparat nowy, nowe pomysły i oprócz fajnych, tradycyjnych fotek pojawiło się jedno wykonane w dotąd nieznanej mi technice. Oto praca Gorga:


Wygląda bardzo ciekawie, a ja postanowiłem sprawdzić czy to aby nie oszustwo.
Nie - faktycznie działa:


Taki ciekawy neonek.



Mam gorsze pismo niż Gorg, ale podpis myślę, że dosyć czytelny:



A na BikeTrip trza będzie poczekać.

czwartek, 4 maja 2006

FotoTrip - Świbna - styczeń 2006

Oto odrobina historii - czyli wyprawa nad rzeczkę niedaleko Świbnej a dokładniej w pobliżu tamtejszego ośrodka ZHP. Zima jeszcze w pełni. Polowaliśmy na rosomaki (Gulo gulo), które w tym czasie korzystając z tanich linii lotniczych przybywają w te rejony polować na renifery. Rosomakom podobno nie udało się załapać na bilety "last minute" a PKP "Przewozy Regionalne" nie daje zniżek na przejazdy rodzinne. Rosomaki więc już zarezerwowały bilety na przyszły rok a my (Ja i Hurricane) postanowiliśmy spenetrować tutejszą florę.

Na początek kora pancerna.

Potem trochę liściuff.


I pędy roślinki zwanej Rasta - rodem z Jamajki (Dredowiec)


Lodowe zwisy.


Ale nie taka zima straszna dla wszystkich - te bujne mchy drwią sobie z ujemnych temperatur.
W tle z lewej kolega stawiający pierwsze kroki w afgańskiej organizacji terrorystycznej zakłada ładunki - tym mostem niebawem przejdzie drużyna zuchów druchny Zosi - będzie jatka. Relacja z tego wydarzenia tylko na stronie Al Jazeera.

I na koniec Hurricane, czyli kierowca 'regionalnego' bombowca.

A oto kolejna panorama - tym razem statyw wystawiłem w oknie dachowym. Mniej więcej 180 st. od północy do południa.